Inflacja jest zbyt wysoka, by ją jeszcze podsycać
Według danych Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) inflacja w Polsce (mierzona wskaźnikiem cen i usług konsumpcyjnych, tzw. CPI - Consumer Price Index) w kwietniu br. wyniosła 12,4%.
W przestrzeni publicznej pojawiła się jednak liczba 22% jako poziom inflacji w kwietniu. 12 maja br. przywoływał ją Donald Tusk, twierdząc, że to „prawdziwa” inflacja w kwietniu. To twierdzenie jest nieprawdziwe. Jedyną profesjonalną instytucją, która wylicza ogólną inflację na bazie uznanej, kompletnej i reprezentatywnej metodologii jest w Polsce GUS. Europejski urząd statystyczny (EUROSTAT), na podstawie danych wsadowych GUS opracowuje zharmonizowany wskaźnik cen i usług konsumpcyjnych HICP (HICP - Harmonised Index of Consumer Prices), który w ostatnim okresie jest nieco niższy niż wskaźnik inflacji GUS. W kwietniu dla Polski wyniósł on 11,4%. Wskaźnik HICP jest bardzo ważnym miernikiem, na którego podstawie oceniane są kryteria wejścia do strefy euro. Jego definicja i sposób obliczania jest ściśle monitorowany przez Komisję Europejską i jest zdefiniowany w odpowiednim rozporządzeniu. Oba wskaźniki w średnim terminie pokazują identyczne tendencje.
Przytoczona liczba 22% nie jest miernikiem inflacji, a pokazuje jedynie pewną część koszyka wydatkowego konsumenta. Ta liczba to „indeks cen w sklepach detalicznych”. To miesięczne badanie realizowane od kilku lat przez znaną firmę badawczą UCE RESEARCH i Wyższe Szkoły Bankowe. Kluczowa jest już tutaj sama nazwa wskaźnika, która mówi, że są to „ceny w sklepach detalicznych”, a więc obejmuje tylko towary, a nie usługi. Po drugie dotyczy tylko sklepów detalicznych, a więc nie bierze pod uwagę np. straganów, które są popularne wśród wielu gospodarstw domowych. Już na początku notki metodologicznej dowiadujemy się też, że badanie „dotyczyło 12 podstawowych kategorii oraz 52 najczęściej wybieranych przez konsumentów produktów”. To nie jest zarzut wobec tego badania - ono po prostu mierzy pewien fragment wydatków przeciętnego konsumenta, który w żaden sposób nie może być nazywany inflacją. Ten termin zgodnie z metodologią badań statystycznych i ekonomicznych zarezerwowany jest do ogólnego poziomu cen obejmującego cały koszyk wydatkowy przeciętnego konsumenta, mierzony w różnych punktach sprzedaży. Liczba 22% to nie jest więc inflacja. Potwierdzają to sami autorzy badania, mówiąc: „jednocześnie autorzy badania zastrzegają, że powyższa analiza nie może być traktowana jako pomiar wzrostu lub spadku poziomu inflacji”.
Nikt nie neguje faktu, że inflacja w Polsce jest niebezpiecznie wysoka. Jest ona pięciokrotnie wyższa od celu inflacyjnego. Polska od prawie 30 miesięcy jest w ścisłej czołówce krajów z najwyższą inflacją na świecie, przez wiele miesięcy byliśmy liderem w UE i cały czas plasujemy się w górnej stawce. W tym roku Holandia i kraje bałtyckie przegoniły Polskę z ogólną inflacją, ale tam ceny dóbr energetycznych rosną 3-4-krotnie szybciej niż w Polsce. W Estonii wzrost o prawie 80%, w Holandii było nawet 100%, a w Polsce wysoko, ale 26-27%. Gdyby ceny energii w Polsce wzrosły tak jak w Holandii czy Estonii, to już dawno nasza inflacja zdecydowanie przebiłaby 20%.
Kontakt do autora:
Dr Sławomir Dudek, główny ekonomista FOR
slawomir.dudek@for.org.pl