"Bezrobocie dwucyfrowe, a opozyja che podwyżek", Polska The Times
W styczniu mieliśmy w Polsce największy wzrost bezrobocia od 2000 roku. Z danych resortu pracy wynika, że tylko w ciągu miesiąca liczba osób bez pracy wzrosła o 160 tys. osób i dziś przekracza 1,6 min osób. To oznacza, że stopa bezrobocia przekracza już 10,5 proc. (w grudniu 9,5 proc). A to jeszcze nie koniec zwolnień. Z analiz urzędów pracy wynika, że do końca roku pracę może stracić kolejne 700 tys. osób.
Politycy i ekonomiści na gwałt szukają sposobów, by powstrzymać falę zwolnień. Andrzej Rzońca, ekonomista, wiceprezes Forum Obywatelskiego Rozwoju, proponuje zmiany w prawie pracy. Postuluje, aby firmy, zamiast zwalniać pracowników, mogły średnio o 10 proc. zmniejszyć wynagrodzenia. Te pomysły jednak nie współgrają z postulatami opozycji. Zarówno PiS, jak i Lewica chcą wzrostu płacy minimalnej , tak by wynosiła co najmniej 45-50 proc. przeciętnego wynagrodzenia. To oznacza, że pracodawca musiałby płacić ludziom nie mniej niż 1589 zł, czyli o ponad 300 zł więcej niż obecnie.
Tymczasem dzisiaj pracodawcy myślą jedynie o tym, jak obcinać koszty funkcjonowania swoich coraz bardziej słabnących firm. W miarę bowiem jak spada liczba zamówień na produkty, pogarsza się kondycja polskich przedsiębiorstw. Większość z nich musiała już ciąć zatrudnienie i pensje. Zdaniem ekonomistów prawo zmuszające do podnoszenia minimalnych płac to kukułcze jajo, które rozsadzi biznes.